Kierowca: Mateusz Kozak
Dlaczego zdecydował się Pan na ten zawód?
Ciężarówki zawsze były moją pasją, już od najmłodszych lat. Odkąd pamiętam chciałem mieć z nimi do czynienia. Pociągała mnie wielkość tych pojazdów, moc ich silników, majestat. Ciekawość dotycząca takiego kolosa, chęć aby móc dostać się do wnętrza takiego pojazdu i tuningować go. Praca kierowcy to była naturalna kolej rzeczy przy takiej pasji. Co najważniejsze, robiąc to co lubię zarabiam całkiem niezłe pieniądze. Dodatkowo podziwiamy widoki, krajobrazy, w krajach o których w dzieciństwie nam się nie śniło. Przeżywanie doświadczenia z innymi kulturami, ich energia, to jest piękne w byciu kierowcą. Robimy to nie dla kasy, ale dla pasji! Co prawda w powszechnej opinii nasz zawód nie jest zbyt doceniany, ale my zawsze możemy liczyć na wsparcie najbliższych. Są ludzie, którzy wiedzą, że robimy to dla nich. Wozimy potrzebne produkty dla wszystkich dookoła nas. Między nami kierowcami, naszymi rodzinami, mamy świadomość, że wnosimy wiele dla innych. To nas trzyma!
Za co ceni Pan swoją pracę?
Przede wszystkim sam jestem sobie szefem. Nikt nie stoi mi nad uchem i nie mówi dokładnie co i kiedy mam zrobić. Mam oczywiście listę zadań, są stałe terminy rozładunków i załadunków, ale mogę sobie wszystko poukładać i rozplanować efektywnie czas. Jak wszystko sprawnie wykonam, to mam wtedy czas tylko dla siebie. Praca kierowcy daje mi poczucie wolności. Dodatkowo, będąc kilkanaście lat za kółkiem można zwiedzić całkiem pokaźny kawałek świata. Wiele różnych krajów, w których mogłem poznać miejscową kulturę i obyczaje.
Co się Panu nie podoba w swojej pracy?
Największym minusem pracy kierowcy jest rozłąka z rodziną i samotność. W kabinie spędza się samemu ze sobą wiele tygodni. Oczywiście są telefony, Internet i można w pogadać, ale to nigdy nie zastąpi osobistej relacji z najbliższymi. Jesteśmy także narażeni na kradzieże i niestety nikt inny nam nie pomoże ustrzec się przed nimi. Bardzo dużo w naszym zawodzie zmienił COVID-19. Przed pandemią kierowcy dużo chętniej się integrowali, rozmawiali ze sobą. Wirus wywołał strach o zdrowie i ludzie w trakcie pandemii zaczęli siebie unikać w trosce o bezpieczeństwo. Trochę nadal to zostało. Siedzą sami w kabinach i są zamknięci.
Historia z trasy, którą chciałby się Pan podzielić?
Na szczęście nadal są ludzie, którzy zawsze podadzą kierowcy pomocną dłoń. Dwa lata temu w zimie, ze względu na duży korek na drodze, wybrałem alternatywną trasę. Objazd był pod górę i okazało się także, że trasa nie była odśnieżona. Zjechałem, w zasadzie ześlizgnąłem się swoją ciężarówką w dół drogi. Pewien kierowca z Niemiec zatrzymał się i stanowczo oświadczył, że mnie tak tutaj samego nie zostawi. Mimo, że jechał samochodem osobowym, uparł się, że mnie weźmie na hol i wyciągnie. Co prawda miał pojazd z napędem 4×4, ale jego szanse z załadowaną po brzegi 40 tonową ciężarówką były mizerne. Był z góry na straconej pozycji i oczywiście w konsekwencji operacja nie udała się. Urzekła mnie jednak jego chęć pomocy innym, upór i taka zwykła solidarność ludzka. Nie poddawał się aż do momentu, kiedy zjawił się przypadkowy kierowca śmieciarki. Wiadomo, miał silny pojazd z dużą mocą. Dopiero on mnie wyciągnął. Jednak, nigdy nie zapomnę wytrwałości tego niemieckiego kierowcy.