Kierowca: Jarosław Frej
Co pana skłoniło do zostania kierowcą zawodowym?
Myślę, że zadziałały dwa aspekty. Moje życie się tak potoczyło, że zauważyłem jak ważna jest dla mnie rodzina. Uciekały mi cenne chwile moich dzieci. Bolało mnie, że nie jestem blisko żony i domu. Życie przeciekało mi przez palce. Traciłem te wszystkie najpiękniejsze “pierwsze” momenty – pierwsze pójście do przedszkola itp. Stałem się zmęczony tym ciągłym oczekiwaniem na kilka spędzonych w domu godzin. Jak już tam byłem, to niestety prawie nieobecny, bo myśli raczej kierowałem na pracę. Druga rzecz, która mnie skłoniła do zawodu kierowcy, to właśnie permanentne zmęczenie. Miałem swój biznes, w którym codziennie pracowałem po kilkanaście godzin. Był to duży sklep wielobranżowy. Czułem się tam zamknięty jak w puszce – blaszak ze sztucznym światłem. Całą energię poświęcałem, aby wszystko “spiąć”. Ponadto, musiałem być cały czas dostępny, aby nie tracić klientów.
Skoro zmienił pan pracę i dziś jest pan kierowcą, to pewnie czuję się pan w tym dużo lepiej. Za co pan lubi ten zawód?
Czuję się po prostu wolny. Sam jestem w stanie rozplanować sobie pracę według swoich potrzeb. Lubię wolność, przestrzeń. Tak się czuję jadąc samochodem. Jest to nie do porównania z uczuciem sprzed sześciu lat, kiedy czułem się zamknięty na magazynie jak w puszce.
Lubię też przejrzystość w oczekiwaniach. To właśnie zapewnia mi moja firma. Wiem kiedy będę pracować, za ile i dokąd pojadę. Nie ma tutaj szans na niedomówienia. Jesteśmy wobec siebie szczerzy i wszystko jest klarowne.
Nigdy nie planowałem, tak szczerze, zostać kierowcą. Wyobrażałem to sobie jako pracę bez ambicji i wyzwań. Dzisiaj, po sześciu latach wiem, że ta praca daje mnóstwo nowych doświadczeń i czuję, że się rozwijam. Nie zamieniłbym tego na nic innego.
W mojej pracy nie czuję też tej presji, ciśnienia, jakie czułem pracując na własny rachunek. Ponadto, przywiązałem się już do ludzi, z którymi pracuję i bardzo ich lubię.
Co jest zatem do poprawy według pana?
Czasami nie lubię kiedy wyjeżdżam, moja praca się kończy, a ja otrzymuję propozycję kolejnego zlecenia. Z lojalności ją przyjmuję, bo lubię swojego pracodawcę. Niestety to dzieje się kosztem mojego czasu z rodziną. Wtedy opóźnia się mój przyjazd do domu i cierpią na tym moi bliscy. Jednak wiem, że nie jest to od nikogo zależne. Nie muszę tego zlecenia przyjmować, ale często wiem, że ciężko będzie o zastępstwo. Niestety w tym zawodzie jest więcej pracy niż kierowców i jest to objaw tego problemu…
Co szczególnego się panu przytrafiło na trasie?
Ostatnio będąc w Estonii, po raz pierwszy w życiu przy drodze widziałem małego niedźwiadka. Zatrzymałem się zaskoczony i zrobiłem mu zdjęcie. W pracy udało mi się zobaczyć wiele różnych rzeczy, ale niedźwiadka widziałem pierwszy raz.
Coś co mnie szczególnie przytłacza i przeraża? Chwile, kiedy mijam wypadki, a mijam ich sporo. Widzę je i zdaję sobie sprawę, że to w każdej chwili mogę być ja. Wystarczy chwila nieuwagi i mogę się znaleźć w takiej sytuacji. Może to być także niezależne ode mnie…
Jeszcze jedna ciekawostka z trasy! W Rumunii jest bardzo dużo bezdomnych psów. Jest to ciężki problem, bo te psy chodzą głodne. Kiedy przygotowuję sobie posiłek, nigdy nie wiem z której strony wyskoczy na mnie dziki, głodny pies.To nie jest bezpieczne.
Pozdrawiam i życzę szerokiej drogi!