Kierowca: Mariusz Musiał
Za co lubi Pan bycie kierowcą zawodowym?
W mojej rodzinie bardzo dużo osób było kierowcami.Od dziecka miałem styczność z tym zawodem. Z podziwem patrzyłem na ojca, dziadka, wujka, którzy codziennie wsiadali za kółko i jechali w trasę. To była dla mnie duża frajda, kiedy kręciłem się wokół tych aut, obserwowałem ich. Była to dla mnie niemal naturalna droga zawodowa. Poza tym – nikt nie kontroluje nadmiernie mojej pracy. Jestem w tym wolny.
Długo pracuje Pan jako kierowca?
Około 6 lat. Cała moja kariera jest powiązana z transportem. Wcześniej jeździłem busem, pracowałem jako kierowca obsługujący zieleń miejską – woziłem narzędzia i sprzęty z punktu a do punktu b na terenie miasta. Cały czas obracam się wokół transportu. Obecnie bardzo lubię moją pracę za to, że jest to dla mnie lepsze finansowo. Mam dzięki temu więcej motywacji do pracy.
A gdyby Pan miał wymienić te mniej przyjemne aspekty?
Ciężko wygospodarować sobie przerwę w pracy jako kurier, kiedy liczy się każda minuta. Jest tu lekka presja czasu. Ponadto – nie pracujemy w systemie ośmiogodzinnym, tylko zjeżdżamy do bazy, kiedy wszystkie zadania z danego dnia mamy wykonane. To czasem powoduje, że pracy jest nieco więcej niż na 8 godzin. Kierowca zawodowy musi mieć oczy dookoła głowy. Ciągła czujność na drodze jest bardzo męcząca – psychicznie i fizycznie. Na drodze trzeba uważać, skupiać się w każdej chwili.
Czy coś Panu wyjątkowo zapadło w pamięć podczas Pana pracy jako kierowca?
Pamiętam, że o włos, cudem uniknąłem ciężkiego wypadku na autostradzie. Kobieta zatrzymała się na środkowym pasie trzypasmowej autostrady. Wysiadała z samochodu, żeby zasygnalizować wypadek i oznakować go poprawnie. Niestety nie zauważyła, że jechałem. Rozpędzony do około 100 km/h wykręciłem i uderzyłem w inne jadące auto. Cudem nikomu nic się nie stało – ani tej Pani, ani mi, ani kierowcy z auta, w które uderzyłem. Było to coś, co zapamiętam do końca życia.
A czy pamięta Pan coś pozytywnego? Jakieś pozytywne zdarzenie?
Tych pozytywnych zdarzeń jest więcej, zdarzają się codziennie. Staramy się sobie pomagać z chłopakami w firmie – bez tego byłoby ciężko. To normalne, że kiedy ktoś się zakopie zimą w rowie, należy mu pomóc i go wyciągnąć. Dla mnie takie zachowanie jest standardem. Staram się zawsze być uczynny, bo nigdy nie wiem kiedy ja będę potrzebował pomocy.
Czyli kierowcy są na ogół mili?
Hmmm… z tym jest różnie niestety. To co jest normalne dla mnie, nie zawsze jest normalne dla wszystkich kierowców. Niektórzy się spieszą, albo mają pilne sprawy. Jako bardzo kulturalny pod tym względem kraj zapamiętałem Holandię. Jest tam najwięcej rowerzystów i kierowcy bardzo na nich uważają. Kiedy ktoś wymusi pierwszeństwo – da znać, że przeprasza, zwraca na to uwagę.
Lubi Pan kontakt z klientem?
Lubię, ale niestety w mojej pracy mam go dość mało, kontakt z klientem mam znikomy. Obecnie obsługuję tylko paczkomaty, więc spotykam się z klientami tylko w momencie, kiedy przychodzą odebrać paczkę.
Czy widzi się Pan w tym zawodzie za kilka lat?
Jasne! Oczywiście. Tak jak wspomniałem – mój ojciec, dziadek, wujek – pracowali jako kierowcy, więc ja też raczej będę to kontynuował. Widzę się w tym. Poszerzam swoje kompetencje i co jakiś czas dorabiam sobie kolejną kategorię prawa jazdy. Poznaję nowe trasy, zwiedzam nowe kraje, podróżuję… lubię jeździć!
Dziękuję za wywiad i życzę szerokiej drogi!