Kierowca – Szymon Jędrusik
Jak to się stało, że został Pan kierowcą?
Podczas pandemii postanowiłem się przebranżowić. Wcześniej swoje życie poświęciłem branży hotelarskiej, ale pandemia skłoniła mnie do tej zmiany o 180 stopni. Był to ogromny impuls. Obawiałem się wszystko zmienić, ale też nie mogłem zostać w niepewności, ponieważ hotelarstwo w tamtym okresie podupadało. Doszedłem do wniosku, że cokolwiek by się nie działo – transport nie upadnie, bo to “krwiobieg”. Nikt z mojej rodziny ani z okolicy nie był kierowcą, jestem pierwszy. Nie znałem wcześniej tego fachu, więc to dla mnie skok na głęboką wodę. Podjąłem się tego, bo chciałem zacząć nowe życie. Myślałem czasami jak mogłaby wyglądać moja praca jako kierowcy zawodowego, kiedy jeździłem w Polskę na polowania. Długie dystanse, piękne widoki, wolność i cel – tak sobie to wyobrażałem.
I jak porównuje Pan to wyobrażenie z rzeczywistością?
Nie zawiodłem się. Jestem pod wrażeniem tej pracy. Na początku założyłem sobie, że spróbuję w ten sposób żyć przez rok, ale jak widać, leci już trzeci i nie zamierzam na razie tego kończyć! Rozwijam swoje skrzydła.
Czy dostał Pan jakąś wskazówkę na początku swojej kariery jako kierowca?
Kolega na początku mojej kariery w transporcie podpowiedział mi, abym znalazł sobie firmę, która ma świetną flotę. Szukałem już po miesiącu od zdobycia uprawnień i znalazłem, ale aż 175 km od mojego miejsca zamieszkania. Dla mnie nie było to przeszkodą. Gdybym znalazł coś z gorszą flotą, mógłbym się zniechęcić. Kolega miał rację. Myślę, że dzięki temu “złapałem bakcyla”. Tej samej rady udzieliłbym innym, którzy zaczynają tę przygodę.
Za co szczególnie Pan lubi swoją pracę?
Power of freedom! Wolność. W hotelarstwie nie miałem szansy na zwiedzanie. To goście przyjeżdżali do mnie. Przebywanie z klientem cały czas poniekąd mnie wypaliło. Teraz jestem niezależny od tego i uwielbiam zwiedzać. Moje ulubione destynacje to Austria, Niemcy i Dania. Poznałem te miejsca dzięki pracy jako kierowca, wcześniej byłem może raz lub dwa razy za granicą… Uwielbiam też podczas podróży smakować nowe potrawy. Lubię ten tryb życia trochę “na gałęzi”. Dzięki życiu “za kierownicą” odzyskałem wolne weekendy. W hotelarstwie było to niemal nie do zorganizowania.
Czy jest coś, czego Pan nie lubi w pracy jako kierowca?
Jedynym minusem jest mój dojazd. 175 km to nie jest mały dystans, ale tak jak wspomniałem wcześniej – wolę się poświęcać w ten sposób, niż pracować w
gorszej firmie. Tutaj jest mi dobrze i na nic nie narzekam. Osoby, które mają rodzinę, pewnie mogą za nią tęsknić. Ja niestety już swojej rodziny nie mam, więc nie jest to dla mnie problem. Ta praca też daje mi poczucie przynależności i rodzinną, przyjacielską atmosferę czuję wśród kierowców. Zawsze jest z kim porozmawiać, wypić kawę lub herbatę, wszyscy sobie pomagamy w trudnych sytuacjach.
Podziwiam Pana za tak odważną zmianę branży w tak trudnym momencie! Życzę szerokiej drogi.