Kierowca: Marcin Budziszak
Dlaczego wybrał Pan zawód kierowcy?
Wiele osób w mojej rodzinie było i jest kierowcami – mój ojciec, który nadal jeździ, dziadek, wujek…To historia z pokolenia na pokolenie. Była to dla mnie naturalna decyzja. Przez całe moje dzieciństwo na podwórku stały jakieś ciężarówki, więc się nimi interesowałem. Wchodziłem do środka, oglądałem je, skakałem po siedzeniach, wsiadałem za kierownicę podczas zabawy. Z zawodu jestem technikiem samochodowym, to moja pasja. Kierowcą zawodowym jestem od 2013 roku. Przez pięć lat jeździłem busem. Od 2018 roku przerzuciłem się na ciężarówkę.
Co sprawia Panu radość w pracy?
Uważam, że jak ktoś raz w to wejdzie, zakocha się i będzie jeździć do emerytury. Jestem codziennie w innym miejscu. Rozpoczynam nowy dzień, czekają mnie nowe przygody, każdego dnia piję kawę w nowym miejscu – to jest piękne! Bardzo lubię też to, że mogę wiele rzeczy dopasować do siebie i mam w tym dowolność. Dostaję zlecenie i lecę w trasę, a w tym czasie nikt nie “stoi mi nad głową”. Jestem ja, dobra kawa, muzyka i setki km do przejechania przede mną na najbliższe kilka dni.
Dokąd Pan najczęściej jeździ?
W firmie mamy najczęściej wytyczane trasy do Włoch. Trochę rzadziej zdarza się wyjazd do Austrii lub trasa w kierunku Węgier. Bardzo lubię zwiedzać, ale ciężko jest zwiedzać ciężarówką. Kiedy jeździłem busem, było to troszeczkę łatwiejsze. Znajduję jednak sposoby, żeby wykorzystać fakt, że jestem tak blisko pięknych miejsc. Czasami wyjeżdżając na weekend w trasę do oddziału TVM we Włoszech, mamy tam wolne niedziele, które staramy się wykorzystywać w terenie, a nie siedząc w kabinach. Firma nam to umożliwia. Lepiej, żebyśmy jechali sobie zwiedzić coś pięknego, niż gdybyśmy mieli siedzieć w zasłoniętych ciężarówkach! Organizujemy się w kilka osób i jedziemy coś pooglądać. W taki sposób zwiedziłem Turyn, Weronę, Wenecję, Mediolan i wiele innych ciekawych miejsc.
Czy spotkała Pana jakaś szczególna historia, którą chciałby Pan tutaj przytoczyć?
Raczej ciężko jest mi przytoczyć konkretną historię, ponieważ jeżdżę już od dawna. Specyfika pracy też jest taka, że trochę żyje się z dnia na dzień, planuje się z dnia na dzień i “zamyka się w głowie” ten poprzedni, nie wraca się do niego. Historii o pomocy w trakcie różnych zdarzeń drogowych, jak zapewne u każdego kierowcy, było trochę – przejechane zjazdy czy walka z czasem, żeby znaleźć wolne miejsce parkingowe. W transporcie każdy kolejny dzień to kolejna przygoda, która nigdy nie wiadomo do końca co przyniesie.
Bardzo dziękuję za wywiad i życzę szerokiej drogi!