Kierowca: Mariusz Cieślak
Dlaczego zdecydował się Pan na zawód kierowcy?
Było to trochę jak „małżeństwo z rozsądku”- dyskutowaliśmy w domu na ten temat i wydało nam się to rozsądne z uwagi na kwestię finansową. Dopiero później zrodziła się pasja do jazdy, z początku wcale się tak nie zapowiadało. Podjąłem się tego i nie żałuję!
Za co ceni Pan swoją pracę?
Nie wyobrażam sobie pracy w zwykłym ośmiogodzinnym trybie. Ciężko byłoby mi w ten sposób pracować i już przyzwyczaiłem się do tych nieregularnych godzin. Lubię to, że jestem sam w kabinie i nie czuję oddechu szefa na plecach. Bardzo dobrze czuję się za kółkiem i nie zamieniłbym tego na żaden inny zawód.
Wiele entuzjazmu słyszę, ale pewnie są też minusy?
Chyba najbardziej boję się tego, że muszę w każdej sekundzie być w 100% świadomy i czujny. Prowadzę ogromny pojazd i chwila nieuwagi mogłaby doprowadzić do tragedii, mógłbym skrzywdzić siebie lub kogoś innego. Nocne godziny pracy mogą być wyczerpujące i takie właśnie były dla mnie na początku pracy jako kierowca. Kiedy jest ciemno, trzeba się skupić podwójnie, ale przyzwyczaiłem się już do tego.
Czy przeżył Pan jakąś ciekawą historię, którą warto tutaj wspomnieć?
Nic spektakularnego, ale przysporzyło mi to wtedy wiele stresu jako młodziutkiemu kierowcy. Podczas długiej, międzynarodowej trasy zostałem zatrzymany na granicy przez służbę celno- skarbową. Nie znałem jeszcze wszystkich procedur. Poprosili mnie do kontroli, a ja nie miałem wtedy przy sobie potrzebnej licencji transportowej. Eskortowano mnie do Warszawy i założono mi sprawę w sądzie. Przez brak tego jednego dokumentu nabawiłem się sporego stresu i to nauczyło mnie na zawsze pamiętać o dokumentach.
Dziękuję za rozmowę!